Zdobycie Kościana podniosło ducha oporu przeciw najeźdźcom, Szwedzi jednak postanowili dokonać rewanżu. Już 10 X 1655 r. Kościan został zajęty przez 800-osobowy oddział pacyfikacyjny dowodzony przez Jana Weyharda Wrzesowicza (znanego z Potopu Henryka Sienkiewicza). Dokonano krwawej zemsty: zginęło ok. 300 mieszczan, a 40 przedstawicieli szlachty ścięto na rynku.
Podobny los spotkał okoliczne wsie, których mieszkańcy sprzyjali polskiemu partyzantowi. W pościgu za Żegockim Wrzesowicz wymordował pod Wschową ok. 80 mieszkańców Kościana, którzy opuścili miasto w obawie przed zemstą Szwedów. Jednak nie schwytano polskiego dowódcy, a sam Wrzesowicz 28 sierpnia następnego roku zakończył swoją zbójecką karierę we wsi Lubrze (powiat średzki), zatłuczony kijami przez miejscowych chłopów.
Tragiczny epizod związany był z obroną zamku w Gołańczy. Średniowieczna fortalicja Pałuków Gołanieckich była wówczas w rękach Grudzińskich. Do desperackiej obrony doszło 30 IV 1656 r. Według relacji zamieszczonej we Wspomnieniach Wielkopolski Edwarda Raczyńskiego miejscowy kasztelan z pewną liczbą szlachty i 12 chłopami zabarykadował się w zamku. Szwedzi dowiedzieli się o tym i wysłali oddział jazdy, by zmusić załogę zamku do kapitulacji.
Po odmowie poddania się wytoczono cztery armaty, których ogniem wyłamano bramę. Następnie napastnicy wtargnęli do wnętrza i rozpoczęła się nierówna walka, w której wszyscy obrońcy polegli albo spłonęli żywcem w pożarze wznieconym przez oddział szwedzki. W relacji historyka szwedzkiego Samuela Puffendorfa obrońców miało być ponad 200, ale jest to liczba przesadzona. Ilu było obrońców wiadomo z przeprowadzonych badań archeologicznych
Straceńczy bój o zamek w Gołańczy na stałe wszedł do tradycji walk wielkopolskiego społeczeństwa z najeźdźcami. Długo trwały intensywne i prowadzone ze zmiennym szczęściem walki między wojskami polskimi, Szwedami i sprzymierzonymi z najeźdźcą Brandenburczykami (m.in. w okolicach Gniezna, Kłecka, Babimostu, z rąk do rąk przechodził też Poznań); na obszarze Wielkopolski działał też słynny zagończyk Stefan Czarniecki.
Po dwóch latach sytuacja wyjaśniła się już na tyle, że 26 XI 1657 r. w stolicy Wielkopolski odbyła się narada wojenna z udziałem króla Jana Kazimierza, Stefana Czarnieckiego, Rajmunda Montecuccolego, Jerzego Lubomirskiego, Andrzeja Trzebickiego i Piotra Opalińskiego, ustalająca szczegóły dalszej wojny ze Szwedami.
„Potop” szwedzki przyniósł całemu krajowi ogromne straty, które zapoczątkowały proces stopniowego upadku kraju. Rabunki najeźdźcy, niewiele łagodniejsze postępowanie żołnierzy własnych wojsk i ogromne zniszczenia przerwały czas spokojnego rozwoju regionu. Wytchnienie nastąpiło dopiero ponad sto lat później, w czasach panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego.