Miasto położone nad rzeką Wartą. Stolica Wielkopolski, województwa wielkopolskiego i archidiecezji poznańskiej.
Na wieży poznańskiego ratusza mieszkał strażnik, który obserwował, czy do miasta nie nadciągają obce wojska, albo czy gdzieś nie wybuchł pożar. Razem z nim mieszkał jego syn Bolko – chłopiec, który kochał wszystkie zwierzęta. Potrafił wyleczyć psa z kulawą nogą, złamane skrzydło sroki, a nawet chore koty i króliki. Pewnego razu, gdy obserwował z góry miasto, wprost pod jego nogi spadł ranny kruk.
Chłopiec bardzo troskliwie zaopiekował się ptakiem, opatrzył złamane skrzydło, spędzał przy nim każdą wolną chwilę. Pewnej nocy na ptasim posłaniu ujrzał karzełka w długim królewskim płaszczu i w koronie na głowie. Karzełek przemówił do niego ludzkim głosem.
"Drogi Bolku! Przyszedłeś mi z pomocą, kiedy byłem chory i słaby. Musisz wiedzieć, że nie jestem zwykłym ptakiem, ale królem kruków. My ptaki, nie zapominamy przysług, które nam ktoś wyświadczy. Zostawiam Ci srebrną trąbkę, która ma czarodziejską moc. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował pomocy, zagraj na niej, a przybędę do Ciebie razem z moimi poddanymi."
A teraz żegnaj!
Po tych słowach karzełek zamienił się z powrotem w kruka, skoczył na okno i odfrunął. Na jego posłaniu została tylko mała srebrna trąbka. Mijały lata. Bolko sam został strażnikiem, tak jak niegdyś jego ojciec. Pewnego razu pod mury miasta podeszła wroga armia. Rozpoczęło się oblężenie i wydawało się, że już nic nie uchroni miasta od zguby.
Wtedy Bolko przypomniał sobie króla kruków i jego obietnicę. Nie traktował jej serio, ale w obliczu takiego niebezpieczeństwa należało wykorzystać każdą szansę na ocalenie. Z dziecinnego schowka wydobył już nieco zakurzoną trąbkę, pobiegł na wieżę i zagrał najpiękniej jak potrafił. Po chwili na horyzoncie zaczęły pojawiać się ptaki, w takiej ilości, że nad miastem zrobiło się ciemno. Zaczęły z taką zaciętością atakować oblegające miasto wojska, że ludzie nie mieli szans w nierównej walce. Poznań był znów wolny!
Tylko Bolko wiedział skąd nadleciała niespodziewana pomoc i na pamiątkę tego zdarzenia z ratuszowej wieży codziennie wygrywał taką samą melodię jaką przywołał króla kruków. Ten jednak już nigdy się nie pokazał, a od tego czasu wszyscy następcy Bolka grają codziennie hejnał, taki sam, jak ten, którym niegdyś Bolko uratował Poznań.