Działo się to dawno, bardzo dawno temu, kiedy na ziemiach polskich dopiero zaczynała się szerzyć wiara chrześcijańska. Na Ostrowie Tumskim stała już wtedy katedra, matka polskich kościołów. Na drugim brzegu Warty, zaczynało rozkwitać nowe miasto. Nie podobało się to bardzo siłom nieczystym, tak dalece, że postanowili sprawę ukrócić i zdusić w zarodku. Na zebraniu diabelskim uradzono, że największe piekielne osiłki polecą ciemną nocą nad Gniezno, porwą stamtąd wysoką górę i wrzucą ją w nurty Warty. Wody rzeki spiętrzą się i zaleją Ostrów Tumski i nowo powstające miasto.
Na dowódcę tego przedsięwzięcia wyznaczono diabła Borutę, który poczuł się bardzo odpowiedzialny za powodzenie całej misji. I rzeczywiście pod osłoną nocy porwały diabełki jedno z kilku wzgórz w okolicach Gniezna i przyleciały nad Poznań. Teraz należało tylko dobrze wycelować i zrzucić górę do Warty. Boruta chcąc pomóc swym braciom, skrzesał ognia, aby lepiej było widać rzekę. Wtedy jednak zrobiło się jasno jak w dzień i zaczęły piać koguty, a na ten odgłos diabły uciekają gdzie pieprz rośnie! Porzuciły więc w panice górę, która upadła w okolicy nowego miasta, a kiedy mieszkańcy rankiem wyszli ze swoich domów ujrzeli na granicy miasta nową górę. Nikt nie potrafił wytłumaczyć skąd ona się tu wzięła, ale postanowiono włączyć ją w system obronny miasta, a na jej szczycie wybudowano zamek królewski.