ŻANDARY, CZYLI ŚMIGUS-DYNGUS W POZNANIU
W trakcie świąt Wielkanocy w wielu regionach Wielkopolski znane były korowody przebierańców uczestniczących w tradycyjnym chodzeniu po dyngusie. Zwyczaje te stopniowo zanikły i mało kto o nich pamięta. Zwyczaj polewania się wodą w lany poniedziałek wielkanocny, czyli śmigus-dyngus przetrwał jedynie w formie szczątkowej i szczególnie w miastach przybiera on charakter dość agresywny. Na tym tle wydarzenia, które mają miejsce co roku na terenie Ławicy w Poznaniu, zdumiewają swoim naturalnym związkiem ze starymi tradycyjnymi obrzędami.
Tuż po porannej mszy na ulicach pojawiają się przebierańcy – żandary. Dziad, Baba, Niedźwiedź z przywiązanymi do nóg słomianymi kulami, Ksiądz z wiaderkiem i kropidłem, Grajek, Kominiarz oraz Żandarm na drewnianym koniku, przewodzący widowisku i dbający o zachowanie kolejności całego obrzędowego teatru. Żandarm jest tu głównym reżyserem i aktorem, w korowodzie idzie jako ostatni poganiając całą czeredę. Wykonawcy są młodymi chłopakami, chodzą po wyznaczonych ulicach i odwiedzają domy sąsiadów, którzy na nich czekają. Żandary łączą obie tradycje poniedziałku wielkanocnego – gonią dzieciarnię, polewają dość obficie młode dziewczyny wodą, smarują je sadzami oraz składają życzenia odwiedzanym gospodarzom. Uzyskują za to poczęstunek oraz pieniądze, które wieczorem przeznaczone są na zabawę. Kulminacyjnym momentem wielogodzinnych pogoni i zabaw jest wchodzenie na wysoki komin starej piekarni. Tam Baba ukazuje licznie zgromadzonej widowni postać Diabła. Ten stary tradycyjny obrzęd jest inspirowany jedynie wewnętrzną potrzebą mieszkańców, dla których żandary są oznaką poczucia tożsamości, więzi z sąsiadami oraz z przeszłością.