Polskie plany obronne z 2 połowy lat trzydziestych ubiegłego wieku zakładały konieczność opuszczenia Wielkopolski w przypadku agresji ze strony Niemiec. Równoczesne uderzenie z północnego zachodu i z Dolnego Śląska w stronę Warszawy prędzej czy później prowadziło do odcięcia regionu od reszty kraju. W tej sytuacji trzymanie tu przez dłuższy czas większych sił wojskowych skazywało je na okrążenie i zagładę. Z drugiej strony jednak niemożliwe było oznajmienie tego ludności Wielkopolski, która świadoma była wagi nadciągającego zagrożenia, w przeszłości też wielokrotnie dawała przykłady patriotyzmu i gotowości do obrony.
Nie przeszkadzano zatem w budowaniu umocnień, a w planach szczegółowych przez całe dwudziestolecie międzywojenne przewidywano prowadzenie obrony m.in. na linii jezior żnińskich i wzdłuż biegu Warty. Wiosną 1939 r. powołano dowództwa armii mających bronić kraju w razie agresji hitlerowskiej. W Wielkopolsce stacjonowała Armia „Poznań”, dowodzona przez gen. Tadeusza Kutrzebę; w jej skład weszła większość polskich oddziałów, które w okresie międzywojennym stałe garnizony miały m.in. w Poznaniu, Gnieźnie, Lesznie i Rawiczu.
Zmobilizowano też Wielkopolską Brygadę Kawalerii, na której czele stał gen. Roman Abraham. W skład armii weszli także żołnierze batalionów Obrony Narodowej, formowanych na danym terenie; dowódcą Poznańskiej Brygady ON był płk Stanisław Siuda, niegdyś powstaniec wielkopolski z Wolsztyna.
Po wybuchu wojny rankiem 1 IX 1939 r. zgodnie z przewidywaniami na pograniczu wielkopolsko-niemieckim dochodziło tylko do starć z niemieckimi jednostkami granicznymi; toczyły się też lokalne walki w okolicach Kępna i pod Czarnkowem.
Oddział Wojska Polskiego z Leszna dokonał nawet wypadu na terytorium Niemiec (w kierunku Wschowy). Jednak 6 września, wobec pogorszenia sytuacji na innych frontach, Armia „Poznań” zaczęła się wycofywać z terenu Wielkopolski. Jej żołnierze u boku Armii „Pomorze” w dniach 9-17 września dzielnie walczyli w bitwie nad Bzurą, a potem niektórzy z nich po przedostaniu się do Warszawy bronili stolicy.
Ludność cywilna regionu w miarę swych możliwości starała się pomóc jednostkom liniowym w zwalczaniu hitlerowskich dywersantów (m.in. w Lesznie i Ostrowie Wielkopolskim), uczestniczyła w budowie umocnień. Mimo bombardowań od pierwszego dnia wojny (m.in. Poznania), nie uległa panice i tylko ludność wsi oraz mniejszych miasteczek początkowo ruszyła na szlak uchodźczy.
W większych miastach, skąd na polecenie władz warszawskich ewakuowano administrację i funkcjonariuszy służb porządkowych, tworzono Straż Obywatelską, która działała do chwili wkroczenia wojsk hitlerowskich. W Poznaniu tymczasowo (do 10 września) na stanowisko prezydenta miasta wrócił Cyryl Ratajski. W niektórych miejscowościach, m.in. w Kłecku i Żydowie (powiat gnieźnieński), doszło do zbrojnego oporu wobec oddziałów niemieckich, krwawo stłumionego i połączonego z egzekucją polskich uczestników walk.
Obrona Kłecka miała miejsce 8 IX 1939 r. Cztery dni wcześniej, podobnie jak w innych miastach Wielkopolski, powołano tam zastępczą administrację oraz liczącą ok. 50-60 osób Straż Porządkową pod dowództwem por. rez. Jana Lapisa. Zaczęto gromadzić broń i przygotowywać się do obrony miasta, oficjalnie – przed oddziaływaniem dywersantów hitlerowskich. Internowano też miejscowych Niemców. Rankiem 8 września, gdy w Kłecku rozeszła się wiadomość o nadciągających grupach dywersyjnych, zapadła decyzja obrony.
Starcie oddziałów niemieckich z polskim patrolem przekonało wkraczających żołnierzy 12. pułku Grenzschutzu, że Kłecko będzie bronione przez silny oddział wojska. Wobec ognia obrońców miasteczko zostało okrążone i rozpoczął się kilkunastogodzinny, nierówny, ale zacięty bój, zakończony ok. godz. 16.00 zajęciem Kłecka przez Niemców. W ciągu dwóch następnych dni nastąpił krwawy odwet. Obrońcy zostali uznani za wolnych strzelców i mimo przestrzegania przez nich w walce wszelkich przepisów międzynarodowego prawa wojennego, skazani na śmierć.
Podobnie postąpiono w innych mniejszych miejscowościach powiatu gnieźnieńskiego. W ciągu dwóch dni pozbawiono życia ok. 450 osób w różnym wieku, często zupełnie przypadkowych. Zginął też dowódca obrony Kłecka i tymczasowy burmistrz, ksiądz kanonik Maksymilian Kancewicz. W październiku rozstrzelano również księdza Mateusza Zabłockiego, powstańca wielkopolskiego, organizatora obrony ziemi gnieźnieńskiej. Potem nastąpiły dalsze represje.